wtorek, 24 czerwca 2014

Sweeney Todd- Ulubiony aktor jako śpiewający sadysta.

Johnny Depp, to jeden z tych aktorów, który miał już tyle różnych ról, że chodzą legendy o tym jak wygląda naprawdę... :D


Jest to dla mnie jeden z najlepszych, najbardziej niesamowitych aktorów. Nie jest jednym z tych monotematycznych, którzy grają wszystkich bohaterów na jedno kopyto: jak nie nieszczęśliwi, niepoprawni romantycy, to seryjni mordercy lub po prostu zabijaki.W każdym razie, chodzi mi o to, że Johnny grał mnóstwo różnorodnych postaci, o różnych problemach i innych pobudkach życiowych i za każdym razem, była to postać indywidualna i wyjątkowa, wciąż inna. I za to go uwielbiam. Pokazuje swoje niesamowite zdolności aktorskie i ma talent do magentycznego przyciągania widza przed ekran. Potrafi rozbawić do łez grając spontanicznego pirata (którego zna chyba każdy) i zmusić do refleksji jako chłopak z nożycami zamiast rąk, czy urzec jako gość który chciał zostać narkotykowym królem, lecz koniec końców wzrusza nas swą miłością do córki... Jednak nie będę tu rozwodzić się nad każdą z jego ról- na to przyjdzie inny czas :)



Każdy, kto mnie zna, wie że uwielbiam Deppa i chyba absolutnie każdą postać w jaką się wcielił.  Wciąż nie widziałam wszystkich filmów w jakich grał., lecz dążę do tego. Jednak ostatnio natchnęło mnie na obejrzenie "Sweeney Todd. Demoniczny golibroda z Fleet Street."(2007)

Jest to kolejny niesamowity film Tima Burtona w którym jako odtwórców głównych ról umieścił oczywiście swoje 'golden duo' czyli oczywiście Deppa i swoją żonę Helenę Bohnam Carter. Do tej wisienki, dochodzi taka aktorska śmietanka jak Alan Rickman, mniej znany Timothy Spall (obydwaj grali w serii Harry Potter) oraz Sasha Baron Cohen. Ogólnie jest to gatunkowy musical, połączony  z thrillerem. Całość można opisać słowami: urocza makabra.
Film ten , z całą pewnością polubią osoby z mrocznym poczuciem humoru.


Tytułowy Todd (J. Depp) powraca do Londynu z którego został wygnany kilka lat wcześniej przez okropnego sędziego Turpina (A. Rickman). Teraz Sweeney chce odszukać żonę i córkę- poznaje Mrs Lovett, (H. Bonham Carter) która poznaje w nim Benjamina Barkera- właśnie tak przedstawiał się przed laty. Główny bohater dowiaduje się (a raczej uważa), że jego ukochana przepadła- pała chęcią zemsty na sędzi Turpinie oraz jego hm.. słudze? którego gra oczywiście diaboliczny Spall.
Po demonicznej przemianie jaka zachodzi w Sweeneyu, zaczyna on, jakby to delikatnie ująć... Mordować wszystkich po kolei. :) Wszystko po to aby zaspokoić swą chęć zemsty. Dąży oczywiście do zabójstwa sędziego.



Ktoś powie: no dobrze, maaasa sztucznej krwi, troszkę komercji, ale czemu od razu makabra?
Cóż. Słodka Mrs Lovett- prowadzi równie uroczą cukiernię... (więc można się domyślić jaka ona słodka) jednak czasy ciężkie, wiktoriański Londyn, do tego duża konkurencja... Po co marnować tyle mięska z licznych zbrodni?! To byłoby czyste marnotrawstwo! Przeróbmy je na ciasteczka!
Więc właśnie... Dołóżmy do tego słodką muzyczkę, nieobecny wyraz twarzy niemal opętanego Todda, uroczo zakochanego żeglarza, i zaskakujące zakończenie, które przywodzi na myśl fatum z antycznych tragedii... Sądzę że właśnie dlatego warto ten film zobaczyć.

Ci którzy jeszcze nie widzieli (mimo że to prawie staroć) niech zobaczą... A ci którzy widzieli, niech obejrzą jeszcze raz :P





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz